Anna Paradowska
Redaktor z powołania ze stażem w mediach polonijnych w Szwecji. Wieloletnia członkini redakcji kwartalnika "Polonia Nowa" w Szwecji, obecnie redaguje dla nowopowstałego portalu PolMedia.se. Laureatka nagrody za blog „Południowa Szwecja śladami moich stóp”. Aktywna członkini Światowego Stowarzyszenia Mediów Polonijnych, gdzie przez cztery lata pełniła funkcję skarbnika oraz pełnomocnika Stowarzyszenia. Specjalizuje się w publicystyce, storytellingu, reportażach i fotografii.
Aniu, jak to się stało, że znalazłaś się w ŚSMP?
Mam to szczęście mieszkać w Szwecji (od czternastu już lat!), gdzie jesteśmy dość zżytą społecznością - znamy się między sobą, a jeśli się nie znamy to wiadomo, że prędzej, czy później jakimś sposobem wpadamy na kolejnych Rodaków. W ten sposób poznałam Teresę Sygnarek. Ona gdzieś tam w eterze widziała kilka moich tekstów, uznała, że mam tzw. "lekkie pióro" i przez wspólnych znajomych poprosiła mnie o kontakt. To było jak uderzenie pioruna i od tamtej pory mój autorski świat kompletnie zmienił bieg.Co masz na myśli?
Po pierwsze dowiedziałam się o istnieniu kwartalnika "Polonia Nowa" i zostałam wcielona w jego szeregi. Najpierw bardzo nieśmiało tworzyłam swoje teksty, bo przecież nie mam ani wykształcenia dziennikarskiego, ani nie miałam doświadczenia, ale z czasem widząc jaką frajdę mi to sprawia, zaczęłam się trochę rozpychać łokciami w redakcji, mieć swoje pomysły i swoje zdanie. Tym bardziej, że Teresa zawsze upewniała mnie w tym, że mam talent, że moje teksty są naprawdę dobre. To było dla mnie czymś zupełnie nowym, niezwykłym. Było niczym wiatr w żagle przynoszący wiarę w siebie i nadzieję, że może faktycznie to co kocham robić niemal na codzień i głównie dla siebie, jestem w stanie przenieść na trochę inny grunt.
Skąd u Ciebie zamiłowanie do dziennikarstwa? Masz w rodzinie jakieś przykłady? To się wzięło z genów?
Nie mam pojęcia skąd to mam. W rodzinie raczej jestem odmieńcem pod tym kątem. Pamiętam jednak, że już w pierwszej klasie szkoły podstawowej miałam chęć napisać książkę (serio!) i pierwsze pieniądze jakie miałam wydałam na notes w którym zaczęłam nieudolną zabawę z pamiętnikiem. Później pisałam "do szuflady", a jak do Polski wszedł internet, gdy dostałam pierwszy komputer, to przepadłam na amen. Od tamtej pory stukam w klawiaturę regularnie. Dla prywatnego pamiętnika codziennego, dla social mediów, dla znajomych. Wymyślam opowiastki, treści reklamowe, piszę wierszyki i bajki dla dzieci, opowieści sytuacyjne... Nie zatrzymuję się na jednym gatunku literackim, tylko wszechstronnie poruszam wszystko co mnie dotyka. To chyba kwestia wysokiej wrażliwości. Kocham literki, kocham przekaz jaki ze sobą niosą. Uważam, że język polski jest jedynym na świecie słusznym językiem i marzę, by kiedyś móc pracować z pisaniem także zawodowo. I po polsku oczywiście. W związku z tym przełamałam trochę strach przed reakcją innych odbiorców i podjęłam pierwszy krok ku spełnieniu marzeń. Postanowiłam dotychczasowe teksty, te które znali tylko moi znajomi, wrzucić na publiczną stronę facebookową, tworząc coś w rodzaju portfolio. Są tam niemal wszystkie gatunki literackie, które sukcesywnie segreguję, uzupełniam, dopieszczam. W międzyczasie tworzę także zupełnie nowe rzeczy, które także tam zamieszczam. To poza ogromną satysfakcją jest także dobrym ćwiczeniem na cierpliwość i naukę systematyki. Chcę być konsekwentna w tym co robię. Moje nowe "dziecko" można zaleźć na fb - strona nosi tytuł: "Tyle z tego mam - słowa", bo póki co mam z tego (aż) tyle, choć mam też ambicje i nadzieje na coś poważniejszego...
Napisz komentarz
Komentarze